PKS 101010

Andrzej P. Florkowski

Dzięki uprzejmości red. Pawła Sałackiego zostałem zaproszony do rodziny Pana Józefa Cieśli ze Śmigla na niedzielny obiad. Prosiłem mojego gospodarza w rozmowie telefonicznej, aby na okoliczność mojego przyjazdu nie przygotowywano nic szczególnego. Prosiłem, aby to był typowy obiad rodzinny. Trudno mi stwierdzić , czy na pewno w całej okazałości przygotowywane dania, ich liczna i różnorodność były typowe, ale mogę orzec, że takie wrażenie robiły. Obiad przygotowała żona Pana Józefa, Janina. Na obiad zaproszeni bili także: siostra mojego gospodarza Pani Bernadeta Maria Cieśla z Leszna, syn Jacek z żoną Katarzyną wraz z uroczymi córkami Wiktorią i Weroniką, obie są bliźniaczkami w wieku 9 lat, starszą Emilką (13) oraz najstarszym synem Kamilem (15). Po obiedzie, w trakcie „słodkiego” przyjechała z niezapowiedzianą wizytą druga siostra Pana Józefa, Wanda Strońska ze Swarzędza, wraz z mężem Jerzym. Ostatnim, ale w wcale nie najmniej ważnym, uczestnikiem tego rodzinnego spotkania był przemiły pies Gabi. Serwowano typowe polskie, wielkopolskie dania jak schabowy, zrazy zawijane oraz karkówkę pieczoną. Smakowity obiad popijano typowym domowej roboty kompotem zrobionym przez Panią domu z wiśni i czereśni. Do kawy obowiązkowym deserem był pyszny sernik. Mogłem się zapoznać z nowym zwyczajem rodziny Cieślów jakim są zjazdy rodzinne. Raz na 5 lat ze wszystkich stron w umówione miejsce zjeżdża się kilkadziesiąt osób z różnych gałęzi drzewa genealogicznego, które zawczasu jest przez przygotowywane specjalnie na to spotkanie. Wszystkie te miłe chwile są utrwalane w licznych albumach rodzinnych. Jakie to szczęście, że są jeszcze miejsca, gdzie prawdziwy album fotografii rodzinnych ma jeszcze rację bytu, a nie jest sprowadzony do folderów na twardych dyskach czy podręcznej pamięci w telefonie. Daje to nadzieję, że wnuki będą miały prawidłowy obraz modelu wielopokoloniowej rodziny i będą go powielać w przyszłości.